60(XXVII). Na pożegnanie. Na świecie rozpoczął się okres huraganów i tornad, a na naszej zielonej wyspie w Europie nawet przestał szumieć las, bo na boczny tor został odstawiony największy szkodnik jakiego zna Olimpiada w całej swojej historii.
To ten szkodnik, otaczając się z księżyca wziętymi doradcami, odpowiadał za finanse w Ministerstwie Edukacji Narodowej od 2007 r. Oni razem doprowadzili ruch szkolnych olimpiad na skraj przepaści – tego nigdy nie zapomnimy: http://www.kgof.edu.pl/media.php. W przypadku Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych mrożona przez 4 lata (2005-2008) dotacja ulegała w następnych latach obniżaniu o ok. 50 tys. zł rocznie (to tyle, co obecnie wynoszą wydatki z dotacji na etap okręgowy!). W sierpniu 2010 r. MEN podjął nawet próbę obniżenia dotacji na kolejne 3 lata aż o ponad połowę, jednak groźba zamknięcia olimpiad przez organizatorów wymusiła na ministerstwie wycofanie się z tego zamiaru. W "Gazecie Prawnej" z 12.02.2010 r. prof. Henryk Samsonowicz (niekwestionowany autorytet nie tylko w dziedzinie historii) w wypowiedzi na temat finansowania olimpiad szkolnych użył sformułowania, że zabieranie przez MEN pieniędzy olimpiadom, to gorsze niż zbrodnia. Ponadto, gdyby nie wsparcie finansowe prywatnych firm, realizacja tego publicznego (zapisanego w ustawie o systemie oświaty) zadania już dawno zostałaby zaprzestana.
Za lukrowanym na stronie internetowej MEN wizerunkiem kryje się naga prawda, jaką ów szkodnik pozostawił. Chociażby:
- przegrana w Trybunale Konstytucyjnym sprawa zasad rekrutacji do przedszkoli,
- ogromne wydatki na bezsensowną kampanię promującą obowiązek szkolny 6-latków (np. jeden spot telewizyjny za 6 mln zł, to za tyle co wynosi roczna dotacja na wszystkie olimpiady szkolne),
- beznadziejna nowa podstawa programowa kształcenia zawodowego, przede wszystkim obniżająca jego dotychczasową jakość,
- potwierdzona przez Trybunał Konstytucyjny niezgodność z Konstytucją warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania egzaminów.
Chyba wystarczy, bo dalsze błądzenie mogłoby doprowadzić nawet do Trybunału Stanu.
Bye-bye.